
W warstwie fabularnej Coetzee szczególnie zaakcentował wątek samotności w obliczu zbliżającej się śmierci oraz rozpaczliwe pragnienie czyjejś obecności, choćby to był śmierdzący kloszard. Główna bohaterka jest emerytowanym profesorem literatury klasycznej w Kapsztadzie, której jedyna córka wyemigrowała przed laty do Stanów Zjednoczonych ze względu na sytuację polityczną w RPA. W czasie choroby jest przy niej tylko obcy człowiek, o którym tak naprawdę nic nie wie. Kobieta właściwie do ostatnich dni swojego życia zastanawia się nad sytuacją kraju ‒ Vercueil staje się zatem nie tylko osobą, która robi jej zakupy, prowadzi samochód, ale jest przede wszystkim słuchaczem, powiernikiem, który być może nie ma pojęcia, o czym mówi bohaterka, ale jest jej bardzo potrzebny. Elizabeth pragnie pomóc Vercueilowi oraz innym czarnym (między innymi swojej gosposi i jej synowi), a ta pomoc jest w pewnym sensie zadośćuczynieniem białych względem czarnych ludzi.
Coetzee skonfrontował w swojej powieści dwa sposoby widzenia świata: białego i czarnego człowieka. Sprawa jest o tyle poważna, że chodzi o wolność i prawa człowieka. Autor bardzo krytycznie wypowiedział się na temat sytuacji w swoim kraju, jest to wypowiedź z perspektywy wykształconego białego człowieka, który wyraża tragiczne rozczarowanie cywilizacją białego człowieka. Elizabeth Curren uosabia odpowiedzialność moralną ludzi wobec ich czynów. Stara, schorowana, ale bardzo świadoma kobieta, nawet w obliczu ogromnego bólu cielesnego stara się pomóc ludziom, za których czuje się odpowiedzialna. To poczucie odpowiedzialności wobec słabszego, biedniejszego, może głupszego wynika z wiedzy, jaką sama zdobyła o świecie, historii i mechanizmach funkcjonowania społeczeństw.
Wiek żelaza jest książką o cierpieniu ‒ o ogromnym bólu cielesnym, ale jest to tez powieść, która wywołuje ból, gdyż odziera prawdę z ideologii. Ja jednak odbieram powieść Coetzeego także jako książkę o miłości ‒ o prawdziwej miłości do drugiego człowieka. Ktoś kiedyś powiedział mi, że naprawdę miłosierny i dobry jest ten, kto pójdzie na dworzec w swoim mieście, znajdzie brudnego, śmierdzącego kloszarda, zaprosi go do swojego domu i pozwoli korzystać ze wszystkiego, co się w nim znajduje. O tym jest Wiek żelaza.
Nie czytałam jeszcze nic tego autora, ale chciałabym ;)
OdpowiedzUsuńLubię tego pisarza, czytałam już dwie albo trzy książki i w zasadzie każda była inna. Tej akurat jeszcze nie znam, ale to się pewnie zmieni :)
OdpowiedzUsuń